Nie
mogłem powstrzymać mych myśli, które błądziły wokół niej. Nie mogłem
powstrzymać mego ciała, którego chciało jak najszybciej znaleźć się koło
niej. Nie mogłem powstrzymać swych ust, które szeptały jej imię.
Musiałem się poddać i ją odnaleźć. Musiałem. Inaczej bym umarł katując
swoje ciało. Ciało, której pragnęło jej bliskości.
Gdy się uspokoiłem wyruszyłem, by odnaleźć to miejsce. Miejsce, w którym ostatnim razem ją widziano.
***
Spojrzałem w błękit nieba, a
promienie słońca pośród drzew wskazały mi miejsce. Tam stała ona,
spowita w złociste promienie odbijające się od jej długiej szaty… Złote
włosy spadały kaskadą na jej białe lico i ramiona. Jej uroda przyprawiła
mnie o szybsze bicie serca… A ja stałem oczarowany jej wdziękiem. Choć wiedziałem, że nadszedł kres mych dni…
***
Patrzyłem
tak na nią, jednak nic się nie wydarzyło. Nawet nie odwróciła w moją
stronę wzroku. Jakby mnie nie zauważyła. Jakbym był niewidzialny.
Zbliżyłem się do niej. Coraz bliżej i bliżej. Gdy dotarłem w miejsce, w
którym stała, jej już nie było. Zrozpaczony padłem na kolana. Zacząłem
rzewnie płakać z tęsknoty. Czułem, że nigdy więcej nigdy już jej nie
zobaczę. Czułem, że ją straciłem. Czułem, że przekroczyłem niewidzialną
barierę między życiem a śmiercią.
S.P.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz