Obsesja


Dzień pierwszy
Myśli kłębiły się w mej głowie. Nie mogłem przestać tego rozpamiętywać. Próbowałem zająć się czymś innym, jednak bezskutecznie. Zatruwało to moje życie.

Dzień drugi
Obudziłem się przed wschodem słońca, męczony nocnymi koszmarami.
Nie rozumiałem, co się ze mną dzieje. Musiałem w końcu się tam udać, inaczej bym zwariował.

Dzień trzeci
Późnym popołudniem odwiedziłem to miejsce, które bezskutecznie odpędzałem ze swych myśli. Z początku się bałem, lecz gdy zbliżyłem się powoli do tego ogromnego zamczyska, mój strach pozostał w tyle. Zastąpiła go ciekawość.

Zbliżyłem się na bezpieczną odległość. Choć i tak byłem bardzo blisko. Wiedziałem, że mogą mnie z każdej strony zaatakować, jednak w tamtej chwili miałem w głowie coś innego. Chciałem zbadać, co się naprawdę tam stało i czy krążące pogłoski są prawdziwe.

Dzień czwarty
Długo leżałem na swym posłaniu i rozmyślałem. Analizowałem w głowie wszystkie pogłoski, które słyszałem na ten temat. Pogłoski, które powodowały u mnie gęsią skórkę. Jednak wcale mi to nie przeszkadzało. Czym więcej zagłębiałem się w tę historię, tym byłem bardziej nią oczarowany. W głowie kłębiły mi się pytania: Dlaczego? Jak? Kto? Kiedy? … Cały czas szukałem odpowiedzi…

Dzień piąty
Znów byłem w karczmie, by ludzie nie zaczęli gadać, że staję się odludkiem. Usłyszałem nawet kilka ciekawych historii na temat tego zamczyska.
Oto jedna z nich:

Na jedną z najwyższych wież siłą zaciągano niewierne kobiety i o zachodzie słońca zrzucano je w dół. Sprawcami byli przeważnie mężowie owych dam. W pobliżu tego zamczyska jest dużo bagiennych terenów, na których można spotkać duchy tych nieszczęśliwie zamordowanych kobiet, które szukają swych ofiar nawołując je swymi pieśniami.
Ciekawa historia, nie powiem…

Dzień szósty
Nie wytrzymałem. Podszedłem najbliżej do zamku jak tylko się dało. Wspiąłem się nawet na tę wieżę, z której strącano kobiety. Niezapomniane przeżycie. Potem wróciłem do swej chaty i rzuciłem się na posłanie.
Nie mogłem długo zasnąć.

Dzień siódmy
W głowie zaświtała mi nowa myśl. Chciałem je zobaczyć na własne oczy. Chciałem zobaczyć topielice. Wybrałem się na bagna. Długo ich szukałem, aż w końcu ukazały się moim oczom. Szły ramię w ramię obok siebie. Choć trudno ich ruch nazwać chodem, one po prostu płynęły. Stałem oczarowany ich urodą. Posłyszałem nawet ich piękną pieśń.
Jednak w porę się opanowałem, uciekłem stamtąd, bo wiedziałem co mi grozi.

Dzień ósmy
Znów wszystko dokładnie przemyślałem. Jednak historia, którą opowiedziano mi
w karczmie nie pasowała do tego zamku i tych zjaw. Bardziej pasowała inna legenda. Podobno topielice same rzucały się w wir wody zrozpaczone po utracie ukochanego, a ich pieśń miała przywołać tego, który jeszcze za życia skradł im serce…
Nie wiem, co mam o tym myśleć.
Tyle przeciwnych faktów, tyle wątpliwości.
Gdybym mógł spotkać kogoś, kto miał z nimi kiedykolwiek do czynienia, kogoś, kto podobno zabił jedną z nich. Mój trud był jednak daremny. Nikogo takiego u nas w wiosce nie było.
Musiałem rozglądać się dalej.

Dzień dziewiąty
Nie, nie, nie! Cała ta historia stała się moją obsesją. Nie mogłem jeść, spać, myśleć
o czymś innym.
Stałem się wrakiem człowieka.
Musiało się to wreszcie skończyć! Ciągle w głowie słyszałem ich pieśń, tak słodką jak dojrzałe maliny, tak piękną jak rozwinięty kwiat.
Musiałem się tam wybrać jeszcze raz.
Musiałem!

Dzień dziesiąty
Byłem na bagnach. Szukałem ich. Jednak żadnej nie ujrzałem, nawet na chwilę. Czułem, że tam są. Czułem, iż schowały się za mgłą… Wpadłem w szał. Nie mogłem uwierzyć, że moja wędrówka skończyła się niepowodzeniem, że ich nie ujrzałem.
W amoku znalazłem jakąś biedną dziewczynę, zaciągnąłem ją w głąb lasu. Uderzyłem raz czy dwa by przestała krzyczeć. Mogła mnie przecież zdemaskować! Zaciągnąłem ją potem do tego zamczyska, wciągnąłem na szczyt wieży i zrzuciłem w dół.
Chciałem, by się zamieniła w topielicę!
Zbiegłem szybko na dół. Widziałem jej leżące ciało, a raczej to, co z niego pozostało… Okropny widok… Przysiadłem przy pobliskim drzewie i czekałem…

Dzień jedenasty
Nie wiem nawet, kiedy mi się przysnęło. Widocznie byłem tak strudzony mozołem dnia poprzedniego.
Wstałem i zacząłem się rozglądać. Dokładnie rozejrzałem się po całych bagnach, lecz ich znów nie było. Mojej wczorajszej ofiary też nie…
Straciłem nadzieję.
Wróciłem szybko do chaty i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Chodziłem z kąta w kąt. Dręcząc się tym, co zrobiłem. Stałem się potworem. Dla swojej obsesji potrafiłem zabić…
Jednak musiałem je zobaczyć. Musiałem następnego dnia znów spróbować przemienić zwykłą dziewczynę, w coś niespotykanego, w moją ukochaną topielicę…

S.P.

2 komentarze :

  1. Dobre opowiadanie ;) przejmujące. I ta niepoprawna żądza.. cudowne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za tak miłe słowa ;) Zachęcam do dalszej lektury ;)

      Usuń

Silviana © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka