Królowa pól



Stała po środku pola, a słońce chyliło się ku zachodowi.

Nie wiedziałem, czy to dobry omen.
Bałem się, jednak wnikliwie się w nią wpatrywałem.
Pędy zboża kołysały się lekko w rym wiatru, a jej długa suknia wraz z nimi.
Odwróciła się.
Wiedziałem, że teraz już nie zdołam uciec.
Stałem wryty w ziemię.
A ona po prostu odeszła.
Oszczędziła mnie…

Co dzień o tej samej porze przechadzała się po polu.
Co dzień wpatrywałem się w nią bez ustanku.
Co dzień myślałem, że to mój ostatni dzień na ziemskim padole.
Ona jednak nigdy nie zbliżyła się do mnie na krok.
Unikała mnie, choć wyczuwałem, iż walczy z sobą.
Walczyła ze swym instynktem. Jej wrodzoną obsesją.

Chciałem się do niej zbliżyć, jednak nigdy na to nie pozwoliła.
Trzymała mnie na dystans.
A ja z każdą chwilą nie mogłem się powstrzymać.
Było mi wszystko jedno, czy wrócę żywy.
Liczyło się tylko to, by spojrzeć w jej oczy. Oczy, które widziały tyle ludzkiej krwi.
Nie chciała.
A ja w końcu uciekłem.

Wiedziałem, iż jej obecność stanowi dla mnie zagrożenie.
Nie przeszkadzało mi to jednak.
Chciałem być blisko niej.
Aż pewnego dnia się do mnie zbliżyła.
Poczułem w sercu niepokój.
Cofnąłem się o krok.
Jednak ona niepostrzeżenie stanęła przy mnie, wpatrując się we mnie swymi oczyma.
Ogarnął mnie strach.
Paniczny strach.
Zrozumiałem, wtedy ile dla mnie znaczy kolejny nowy dzień.
Chciałem żyć, a ona w jednej chwili mogła mnie go pozbawić.
Musiałem się opamiętać i uciekać w te pędy.
Nie mogłem.
Znów stałem jak wryty.
Aż sama mnie zostawiła i udała się na rzeź.
Więcej już jej nie spotkałem, choć wiele razy odwiedziłem jeszcze to miejsce.

S.P.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Silviana © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka