Oblężenie klasztoru Harmonii



Z rozkazu naszego pana wysłano nas pod klasztor, byśmy uważnie sprawdzili, czy puste są jego mury. Do słuchu naszego bowiem doszło wiele nieciekawych wieści o bandytach i zbrodniarzach, których te mury mają chronić przed sprawiedliwością. Nie mogliśmy pozwolić by takie męty zabarykadowały się w naszym klasztorze. 

Klasztorze zakonu Harmonii, zakonu samego Arysa!

Kapitan nasz prawy nigdy by nie dopuścił, by obłuda, chamstwo 
i zbrodniarstwo znalazło azyl w murach, w których od dawna wznoszono modły do Arysa. 

Świtem wtargnęliśmy na dziedziniec klasztorny, ale bram nie mogliśmy pokonać. Taranem braliśmy, nadaremnie. 

Kapitan rozkazał „Trzeba zrobić podkop pod murami! Innej rady nie ma! Żadne plugastwo i ścierwo nie zazna spokoju dopóty, dopóki ja tu jestem!”

Trzy dni i noce kopaliśmy. 

Trzy dni i noce nie spaliśmy. 

Trzy dni i noce czekaliśmy na transport z dorodnymi świniakami. 

Szkoda tak smakowitego jadła, jeno rozkaz to rozkaz, rzecz święta.

Zeszliśmy do podkopu i rozłożyliśmy trochę podpałki, i zagoniliśmy weń śwniniaki. Szybko czmychnęliśmy, by kapitan mógł to wszystko w cholerę podpalić. 

Świniaki szybko zajęły się ogniem i długo nie trzeba było efektu wypatrywać. 

Choć ich kwik i przeraźliwe wycie do dnia dzisiejszego szumi mi w uszach. 

Nie zdążyłem zliczyć do stu, a tu się klasztor zaczął walić i gruz z niego osuwać. Krzątanina się między nami rozpostarła. Każdy już chciał na klasztor napierać. Jeno wstrzymać się jeszcze musieliśmy. 

Gdy ogień się całkiem już wypalił, zresztą trochę mu pomogliśmy, wpadliśmy szturmem do klasztoru, by żywych i zmarłych pojmać. Jeno prawda wielce daleka od naszych pomyśleń nas zdziwiła. Ni jednych, ni drugich nie było. A jeno same zgliszcza. Iście los z nas zakpił albo jakie inne licho. 


S.P.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Silviana © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka