Pamiętnik ocalałego

Mawiają, że są nieśmiertelni.

Mawiają, że nie można ich zabić.

Więc czym są?

Ludźmi na pewno nie.

Bowiem ludzie się ich boją.

Napadają pod osłoną nocy na swe ofiary i pozostawiają je bez krzty życia.

Są jak demony.

Wysysają z człowieka wszystko.

Nic się dla nich nie liczy.

Nie mają uczuć.

Są zimni niczym lód.

Pozbawieni serca i miłości.

 

***

 

Tylko wschód słońca daje mi nadzieję na przeżycie.

Tylko ono mnie jeszcze budzi.

Oni zabrali mi wszystko.

Zabrali mi rodzinę.

Nie mam nic.

Mogli i mnie zabrać.

 

***

 

Mija dzień za dniem.

Nawet nie wiem, ile już upłynęło od chwili, gdy zamordowali mi rodzinę.

Nie liczę.

Wciąż jestem sam.

I sam już pozostanę na zawsze.

 

***

 

Wołałem ich o zachodzie słońca.

Krzyczałem, ale nic się nie stało.

Nie przyszli po mnie.

Czekałem całą noc na skraju lasu.

I nic!

Znów jestem sam. Po prostu sam…

 

***

 

Moje życie nie ma sensu.

Co dzień ogarniają mnie wyrzuty sumienia.

Co dzień wspominam mych bliskich, których już nie ma.

Co dzień zbieram w sobie silę, by samemu odejść z tego świata.

I co dzień nie mam odwagi!

 

***

 

Dziś to nastąpi!

To dziś pożegnam ten świat.

To dziś poczuję ulgę i będę rad, że znów mą rodzinę zobaczę.

W końcu, po takim czasie!

Będziemy razem i nikt nas nie rozdzieli, ani śmierć, ani nawet te demony.

 

***

 

Nie mogłem, nie umiałem…

Nic z tego nie wyszło.

Nadal żyję, choć już nie tego czuję.

Muszę opowiedzieć o tym, co spotkało mnie i setki innych osób.

Muszę się z Wami tym podzielić.

Jak co dzień musiałem iść do lasu.

Jak co dzień dbałem, by moja rodzina nie umarła z głodu.

Wróciłem o świcie następnego dnia i to, co zobaczyłem zmieniło moje życie…

Całe miasto leżało skąpane we krwi.

Nie było nikogo żywego, w powietrzu unosił się swąd rozkładających się już ciał.

A ja wyłem jak pies, bo wiedziałem, że w domu nie zastanę nikogo żywego.

Biegłem, ile sił w nogach, a tam zobaczyłem ich.

Leżeli na ziemi, brudni, poranieni, bez krzty życia w sobie.

Wiedziałem, kto im to zrobił.

Wiedziałem, a nic nie mogłem zrobić.

Wybiegłem z chaty rzuciłem się na kolana i bluźniłem na nich.

A oni nie odpowiedzieli…

 

S.P.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Silviana © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka