Wprowadzenie do dydaktyki ogólnej, Wincenty Okoń
Wydawnictwo: Wydawnictwo Akademickie Żak
Data wydania: 2003
Liczba stron: 426
Język: polski
Książkę tę można określić jako podstawowy podręcznik akademicki, który został skierowany do studentów studiów pedagogicznych, a także wszystkich nauczycieli i pedagogów, którzy pracują z dziećmi i młodzieżą.
Wincenty Okoń "We wprowadzeniu do dydaktyki ogólnej" wyjaśnia podstawowe definicje, kwestie i terminy związane z procesem kształcenia. Autor odwołuje się w swoich rozważaniach do dawnych systemów dydaktycznych, objaśnia szczegółowo czym są cele kształcenia i jaką pełnią funkcję w procesie nauczania-uczenia się.
W tym podręczniku można również odnaleźć odpowiedzi na pytania związane z takimi kwestiami jak: przedmiot kształcenia ogólnego, procesy dydaktyczne, zasady kształcenia, środki dydaktyczne, obszerny opis metod uczenia się, a także refleksyjne podejście do niepowodzeń szkolnych i roli nauczyciela w systemie kształcenia.
Mimo to, iż książka spełniająca rolę podręcznika akademickiego wprowadza w najważniejsze kwestie współczesnej dydaktyki, to jest ona napisana ciężkim i specjalistycznym językiem. Dla osób, które stawiają swoje pierwsze kroki w obszarze dydaktyki dokładne zrozumienie treści może być bardzo trudne.
Ponadto należy zwrócić szczególną uwagę, na to, iż książka w piątym wydaniu pochodzi z 2011 roku, natomiast jej pierwowzór był napisany dobrych kilka lat wcześniej. Ma to wpływ na podejście do nowych technologii i wdrożenia ich we współczesnym systemie szkolnictwa. Np. rozważania na nieaktualne tematy, jak w przypadku „wprowadzania nowych technologii do szkół”. A jak wiadomo z własnego doświadczenia, nowe technologie w tym szczególnie wykorzystanie komputera w edukacji jest już wdrażane od dobrych kilkunastu lat.
Ocena: 4/6
S.P.
Pierworodny
Według starych porzekadeł został zrodzony o świecie. W czasie, gdy wojacy podnieśli alarm do broni. Jego przyjście dało nadzieję na zwycięską bitwę.
Napełniło ich serca radością.
Jednak po powrocie wojsk z bezkresów pustynnych okazało się, iż jego narodziny dały zalążek najkrwawszej i pierwszej przegranej wojnie. Najstarsi uradzili, iż dziecię nie dożyje 12 roku życia i następnego dnia o świcie ma zostać zrzucone z klifów.
Ojciec dziecięcia za wszelką cenę nie chciał do tego dopuścić. Zrozpaczony w szale, własnymi rękoma rozszarpał oskarżycieli swego pierworodnego. Niestety od razu go ujęto. Za swą zbrodnię zapłacił głową. Dziecię zostało zrzucone z klifów, a jego matkę powieszono, jako przestrogę dla innych sprzeniewierców woli najwyższych.
S.P.
Zabawy na zamku Barona
Ten, kto bywał na trakcie głównym pomiędzy Mlecznym Kłem a Edynbergen wie, gdzie wznosi się stare zamczysko okalane zewsząd bagnami.
To właśnie w nim miały miejsce niesłychane wydarzenia, którym to pragnę poświęcić stronnie tej księgi.
Otóż zacznijmy od samego początku, aby mój czytelnik poznał całą prawdę.
***
Stary baron miał niegdyś ukochaną żonę i córkę.
Jego wybranka była o kilkanaście wiosen młodsza niż on sam, jednak nie przeszkadzało im to spłodzić dziecię.
Pewnego dnia damy podróżowały głównym traktem zmierzając wprost do Edynbergen, gdzie na rynku głównym wyprzedawano najznakomitsze materiały, jakie można tylko znaleźć w tej części kontynentu.
Podróż była jednak długa i męcząca.
Zbyt męcząca dla dwóch pięknych i młodych kobiet.
Wtem ktoś zaatakował powozy. Z relacji ocalałego woźnicy sprawcami było pięciu młodych bandytów, którzy posiadali w swym ręku lśniącą i ostrą oręż.
<wydarte strony z księgi>
***
Hucznym biesiadom na zamku Barona nie było końca.
Gromki śmiech i uniesione głosy niosły się echem nad całymi bagnami.
To właśnie tam co noc od prawie kilkunastu lat szerzyła się rozpusta i inne plugastwa.
Baron po stracie swej ukochanej żony i córki bez pamięci pogrążył się w biesiadach. Spraszając najmożniejszych i najbogatszych możnych z całej okolicy.
Jednak kto zdrów był na umyśle, ten z daleka omijał to miejsce ciemnymi mocami przesiąknięte. Baron sam zaś wśród sobie równych zyskał miano przydomek szalony. Nie dziwota, kto obcuje z wieloma kobietami i biesiaduje z taką gorliwością, musi doczekać się kary. I ta w końcu się o niego upomniała.
***
W okolicznych wsiach i miasteczkach szeptano, iż ciemne moce kierują jego czynami. Mawiano także, że sam już nie przypomina człowieka. Skórę bowiem miał poszarzałą, oczy zapadnięte, a jego postura zmizerniała. Wyglądem swym przypominał raczej cień niż rosłego mężczyznę w sile wieku. Przestał bywać wśród ludzi w mieście, jeno długie dnie i noce spędzał w swym zamku, gdzie słońce nigdy nie dochodzi.
***
Mieszkańcy okolicznych terenów są ogromnie strapieni. Od pewnego czasu bowiem zdarzają się zaginięcia pięknych, młodych i nieskalanych grzechem dziewek. Nikt nie wie komu przypisać winę za ich zniknięcia. Mieszkańcy dumają, czy to sprawka piratów, bandytów, których ostatnimi czasy pełno w tej okolicy, czy może jeszcze innych ciemnych istot. Serca ojców i matek tych biednych, skazanych na poniewierkę dziewcząt są rozdarte. Sprawa ta wymaga nagłego wyjaśnienia.
S.P.
Opowieść Wigilijna, Charles Dickens
Tytuł oryginału: A Chrismas Carol
Wydawnictwo: Buchmann
Data wydania: 2011
Liczba stron: 192
Język: polski
„Opowieść wigilijna" Charles'a Dickens'a to najbardziej znana powieść o tematyce Bożonarodzeniowej. To również wspomnienie dzieciństwa i magii świąt, której już od dawna nie czuć.
Jest to książka ponadczasowa. Nie liczy się to, iż sama akcja powieści
ma miejsce w XIX wiecznej Anglii. Sama problematyka jest nader aktualna.
Główną postacią jest bezduszny, skąpy i osamotniony Ebenezer Scrooge, który jest właścicielem domu handlowego. Jako specjalista od liczenia pieniędzy jest niedościgniony, jednak jako człowiek - wiele mu brakuje.
Wszystkich wokół traktuje z pogardą. Zdanie innych kwituje słowem
"głupstwo", którego często używa w wielu różnych sytuacjach.
Dla swojego pracownika jest nieżyczliwy, skąpy i taktuje go przy każdej
możliwej okazji nieludzko. Również dla swojego jedynego siostrzeńca nie
poskąpi złośliwego słowa.
Wszystko się jednak zmienia w dzień wigilii Bożego Narodzenia.
Po zamknięciu swojego kantoru, udaje się wprost do domu. Jednak wszystko to, co później się w nim dzieje odmieni życie Scrooge'a raz na zawsze.
Pierwszym zwiastunem dziwnych zdarzeń jest twarz zmarłego wspólnika Marylea w kołatce do drzwi. Następnie w domu pojawiają się odgłosy dzwoniących łańcuchów i okow. Wszystko to zwiastuje nadejście dziwnych istot.
Wpierw pojawia się Jakub Marley - były współpracownik Scrogge'a, którego
za życia i po śmieci wspominano jako tego, który nie miał serca i
wnętrzności. Zjawa Marleya spowiada się Scrooge'owi ze swoich niecnych
postępków, bezduszności i pogardy względem innych ludzi. Duch żałuje
swoich przewin, których nie może odkupić. Przestrzega przed tym jednak
swego żywego współpracownika, aby ten się opanował zawczasu. Celem
wizyty Marylea jest zaszczepienie w Scrooge'u nadziei. Zapowiada on
również przybycie innych duchów.
Każdy z nich ma się pojawić o godzinie pierwszej począwszy od tego samego dnia, w którym zjawił się Maryley.
Przybycie pierwszego ducha jest dla Scrogge'a wielkim zaskoczeniem. Z
początku wierzący w swoje przemęczanie, majaki, nie dowierza własnym
oczom. Po dłuższej chwili przekonuje się jednak, że nie są to żadne
zwidy. Duch zabiera go w podróż do wspomnień. Jest bowiem duchem
wszystkich ubiegłych wigilii Bożego Narodzenia. Swoim wyglądem
przypomina ni dziecko, ni starca. Zabiera Scrooge do wczesnych lat jego
dzieciństwa nie zawsze szczęśliwego, ale w otoczeniu poczciwych i
dobrych ludzi.
Pierwsza wizyta zaczyna zmieniać postrzeganie Scrooge’a. W sercu zaczyna tlić się chwilowa nadzieja. Ale ona szybko gaśnie.
Przybycie drugiego ducha nie jest już większym zaskoczeniem dla skąpego
właścicielem domu handlowego. Duch obecnej wigilii Bożego Narodzenia
zabrał Scrooge do jego buchaltera, Boba Cratchita, później do
siostrzeńca, górników, pływających na morzu i wielu innych ludzi wspólnie świętujących ten wyjątkowy dzień w roku.
Spotkanie z drugim duchem wstrząsnęło Scrooge’m do głębi. Zaczął myśleć o
swoich przewinach, niegodziwości i braku szacunku do innych ludzi. Postanowił zmienić swoje życie.
Ostateczną decyzję pomógł mu podjąć trzeci duch przyszłych wigilii
Bożego Narodzenia, który pokazał mu konsekwencje dalszych niegodziwych
czynów Scrooge.
Wizyty duchów miały na właściciela domu handlowego zbawienny wpływ.
Postanowił, że każdego nowego dnia będzie okazywał ludziom szacunek,
będzie ich miłował i traktował z życzliwością. Jak rzekł, tak też
zrobił.
Od tego czasu jego życie się zmieniło na lepsze.
Ocena: 4/6
S.P.
Wódź
Zatrzymał się na swym wierzchowcu.
Podniósł rękę na znak, by jego wojsko zaczęło atakować nieprzyjaciół, których dostrzegł z samej góry.
Jako wódz odpowiadał za swój odział, jako wódz musiał podejmować trafne decyzje.
Nie mógł sobie pozwolić na słabość.
By przez złe podszepty, choć jeden wojowników poległ. Nigdy by sobie tego nie darował. Jednak krew wielu jego pobratymców została przelana na jego oczach…
Nigdy jednak to nie była jego wina.
Zawsze robił, co mógł, by pomóc, by zasłonić swym ciałem upadającego towarzysza.
***
Jego odział uważał go za króla.
Idealnego dowódcę, pod którego sztandarem byli w stanie zejść całą pustynię.
Nie bali się przy jego boku wziąć broń i postawić na szali swe życie.
Dumnie kroczyli pod jego przywództwem.
***
Owy wódz jednak miał pewną słabość.
Uwielbiał kobiety.
Kobiety o niebywałych urodach.
Kobiety, które potrafiły zaspokoić jego żądze.
Podczas jednej z krwawych wypraw na pustynne tereny ujrzał niebywałą piękność, która zasłaniała się przed atakiem wojaka. Wódz zsiadł z konia, podbiegł do niewiasty mocno ją przytrzymując i wtaszczył ją siłą na swego wierzchowca.
Po ukończonej walce powrócił ze swą zdobyczą na rodzime tereny.
Wjeżdżając do zamku przyciągał wzrok wszystkich mieszkańców, którzy nie mogli uwierzyć, iż obok niego siedzi jedna z niewiernych.
***
Sam król protestował, nakazywał go zdrajcą, zbrodniarzem.
Jednak wódz się nie ugiął. Ową kobietę zostawił jako jedyną ze swych nałożnic.
Aż pewnego dnia powiła mu syna… Wódz nie mogąc dać żaden kobicie syna, nazwał południowa piękność zwykłą kurtyzaną i odesłał do lochu.
Nie mógł patrzeć na kolejną niewierną nałożnicę.
S.P.
Nieszczęśnik
Nie mogłem powstrzymać mych myśli, które błądziły wokół niej. Nie mogłem powstrzymać mego ciała, którego chciało jak najszybciej znaleźć się koło niej. Nie mogłem powstrzymać swych ust, które szeptały jej imię. Musiałem się poddać i ją odnaleźć. Musiałem. Inaczej bym umarł katując swoje ciało. Ciało, której pragnęło jej bliskości.
Gdy się uspokoiłem wyruszyłem, by odnaleźć to miejsce. Miejsce, w którym ostatnim razem ją widziano.
***
Spojrzałem w błękit nieba, a promienie słońca pośród drzew wskazały mi miejsce. Tam stała ona, spowita w złociste promienie odbijające się od jej długiej szaty… Złote włosy spadały kaskadą na jej białe lico i ramiona. Jej uroda przyprawiła mnie o szybsze bicie serca… A ja stałem oczarowany jej wdziękiem. Choć wiedziałem, że nadszedł kres mych dni…
***
Patrzyłem tak na nią, jednak nic się nie wydarzyło. Nawet nie odwróciła w moją stronę wzroku. Jakby mnie nie zauważyła. Jakbym był niewidzialny. Zbliżyłem się do niej. Coraz bliżej i bliżej. Gdy dotarłem w miejsce, w którym stała, jej już nie było. Zrozpaczony padłem na kolana. Zacząłem rzewnie płakać z tęsknoty. Czułem, że nigdy więcej nigdy już jej nie zobaczę. Czułem, że ją straciłem. Czułem, że przekroczyłem niewidzialną barierę między życiem a śmiercią.
S.P.
Egzorcysta, William Peter Blatty
Tytuł oryginały: Exzorcist
Wydawnictwo: Książnica, Katowice
Data wydania: 2008
Liczba stron: 328
Język: polski
Na okładce książki widnieje "Najbardziej przerażająca powieść wszech czasów", gdy dobrnęłam do prawie 100 strony, to z żalem uznałam ją za niezbyt ciekawą, a wręcz nudną.
Dopiero, gdy zaczęły pojawiać się opisy opętania i profanacji książka nabrała koloru. Jednak sam jej koniec mnie rozczarował.
Po przeczytaniu całej książki mogę ją jednak ocenić, iż nie była ona tak przerażająca jak zachęcała okładka.
To nie było to, czego tak naprawdę oczekiwałam.
Dodatkowo pojawiła się postać detektywa, którego sposób bycia wprawiał mnie w lekką irytację.
Niestety oceniam tę książkę tylko w kategorii dobrej.
S.P.
Wokół śmierci, Gunnar Staalesen
Tytuł oryginalny: Dodens drabanter
Wydawnictwo: SŁOWO / OBRAZ TERYTORIA
Data wydania: 2009
Liczba stron: 400
Język: polski
Pierwsze spotkanie z twórczością Gunnar Staalesen nie było zbytnio szczęśliwe.
Na podstawie okładki sądziłam, iż ta książka faktycznie będzie prezentowała historię seryjnego mordercy, który w wyrafinowany sposób będzie zabijał swoje ofiary, zaś główny bohater zostanie swoimi czynami wpisany na długą listę osób do tzw. "zlikwidowania". Jak się jednak okazało, ów morderca został przedstawiony jako kozioł ofiarny, któremu przypisano wszystkie morderstwa w okolicy, zaś sam był prawie czysty jak łza.
Ważnym jednak stwierdzeniem, które pojawiło się w książce kilkukrotnie, było: relacje, które tworzą są między matką a dzieckiem w najmłodszych latach życia, mają ogromny wpływ na dalsze jego życie. Jest to puenta, którą warto zapamiętać.
Sama książka pisana jest w prostym języku.
Niektóre fragmenty były bardzo nudne. Niektóre potrafiły nawet i zaciekawić.
Jednak biorąc pod uwagę całą książkę nie mogę wystawić jej zbyt pochlebnej opinii.
Książka jest średnio interesująca, przynajmniej dla mnie.
Ocena: 3/6
S.P.
Mroczna połowa, Stephen King
Tytuł oryginały: The Dark Half
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: czerwiec 2012
Liczba stron: 528
Język: polski: polski
Niestety mimo bardzo pozytywnych opinii na temat twórczości Stephena Kinga jego twórczość nie przypadła mi do gustu.
"Mroczną połowę" czytało mi się ciężko, nie wciągnęła mnie na tyle, by sięgnąć po kolejne dzieła tego autora, zaś sam koniec książki niebywale mnie rozczarował.
Pomieszanie thrillera z motywem fantastycznym nie jest rozwiązaniem, którego oczekiwałam. Książka nie trzymała mnie w napięciu i nie wzbudziła we mnie pozytywnych emocji.
Niestety nie spełniła moich oczekiwań, a szkoda...
Ocena: 1/6
S.P.
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)